DigDug pisze:A skąd wiesz w jakim stanie przyszły auta innych użytkowników. Chciałem zwrócić uwagę, że może nie jeden by się wycofał, jakby widział swoje auto przed "retuszem". Mówię głównie o autach ze stocku. Auto, które stoi na salonie od auta demo różni się kwestią użycia mechanicznego, bo jedno jeździ, a drugie nie. Ale oba są macane i rysowane paznokciami oraz myte wielokrotnie czy też przecierane.
Z rozmowy z dyrektorem salonu dowiedziałem się, że w ich rozumieniu "
salon jest ostatnim ogniwem produkcyjnym samochodu i ma za zadanie poprawić to, co się ewentualnie wcześniej wydarzyło" a wcześniej od kierownika usłyszałem "
że błędem było pokazać panu samochód, którego byśmy panu nie wydali". Czyli w tym salonie zasada obowiązuje taka: "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal", ale tu chodziło też (przede wszystkim?) o przekazywane nieprawdziwe informacje, które wpłynęły na moją decyzję o zamówieniu. Teraz pewnie będą sobie wszystko korygować, maskować i myślę, że z łatwością komuś, kto nie widział stanu "przed" weprą, że wszystko jest cacy-cacy. Następny klient, który zobaczy to auto (najlepiej w pełnym słońcu) to pewnie gęba mu się ucieszy... bo "czego oczy nie widza, tego sercu nie żal"
DigDug pisze:Teraz już za późno, bo zaliczka odebrana, ale jak widać diler poszedł w zaparte i udawał głupa do końca, a może nie udawał, bo jest to typowa praktyka i tylko nieliczni mają to "szczęście" wpaść na auto przez przygotowaniem do wydania ?
Za późno na co? Nawet nie doczekałem się oficjalnie propozycji porozumienia z ich strony... Moim zdaniem to, że mogłem zobaczyć samochód wspólnie ze specjalistą od lakieru akurat było jedną z najlepszych decyzji, bo dzięki temu (drążąc głębiej) okazało się, że samochód nie jest nowy, czyli przekazywane były mi wcześniej nieprawdziwe informacje... a tego faktu już nie cofniesz - tak jak się to da zrobić z drobnymi rysami.
DigDug pisze:Decyzja słuszna, bo bez upustów się nie da, ale jakby jednak diler dał dodatkowy rabat, a auto po przygotowaniu wyglądałoby ok, to mimo wszystko warto byłoby je odebrać, bo są tacy co jeżdżą, a nie widzieli.
W tej sytuacji uważam, że decyzja była słuszna - zaproponowana ustnie rekompensata w moim odczuciu w żaden sposób nie rekompensowała minusów sytuacji... Ale miałbym odebrać auto tylko dlatego, że są tacy, co jeżdżą a nie widzieli? No, tego to przyznam nie rozumiem... Czy kwestia zaufania i prawdomówności nie ma dla Ciebie znaczenia?
DigDug pisze:I niestety może to być dla niektórych krzywdzące - zwłaszcza dla naszego forumowego dilera, ale wychodzi na to, że do dilera należy podchodzić prawie jak do handlarza Janusza, bo i jeden i drugi próbują zakamuflować faktyczny stan auta i zrobić nas w bambuko. Liczy się sprzedaż i tylko sprzedaż, a klient jak się nie podoba, to brać zaliczkę i wypad.
Wiadomo, że dla handlowca liczy się sprzedaż, ale są tacy handlowcy, którzy wyobraźnią sięgają jedynie do końca miesiąca, ewentualnie kwartału... są tacy, którzy zaczynają w tej sytuacji wykorzystywać nieczyste zagrywki ale w dłuższej perspektywie to nie są najlepsi handlowcy. Dlaczego? Na swoim przypadku mogę stwierdzić, że przez taką obsługę sprzedażową, jakiej doświadczyłem, podświadomie robię projekcję i przenoszę tą słabą ocenę również na inne działy - choćby serwis... i choć są w moim mieście, to pewnie nieprędko (jeśli kiedykolwiek jeszcze) ponownie zostanę ich klientem. Stracone zaufanie klienta ma większe znaczenie, niż się może wydawać.
Dlatego o forumowym dilerze mogę wypowiadać się jedynie w samych superlatywach - mogę śmiało stwierdzić, że gdyby każdy handlowiec miał takie podejście i tak szerokie rozumienie swojej roli w całym procesie sprzedaży>>użytkowania>>serwisowania>>budowania zaufania do marki>>ponownego zakupu, to my wszyscy bylibyśmy każdorazowo zadowoleni...