Pan śmierci zbiera żniwo i pan głupoty i naiwności też.
Byłem przy okazji u pana Włodzimierza w sprawie gwintowania w jednej z podlaskich wsi.
Zajeżdżam a tam wyskakuje pani Irena z siekierą w ręką ( ciężką do rozłupywania)
Ja do niej „ Ino dzień dobry” „Ino dzień dobry” bo myślałam, że znowu jechowce.
To ja syn pana kierownika. Pan Waldek je bo ja w sprawie biznesowej.
Irena „ Nie ma, córkę za mąż wydaje i na pogrzeb pojechał, a dachu jeb!@$$ nie skończył”
A za kogo tam wydaje?
Irena: „ a taki z Bydgoszczy się przypałętał”
A ja do niej, że z Bydoszczy to najgorszy sort i jeszcze podśmiechujki z Podlasia sobie urządzają.
Pogonić!
Irena „ a to już po zaślubinach, ksiądz nie pozwoli”
To zapyta się Irena czy tej maszyny do gwintowania pożyczy, to może coś by ruszył z robotą i że syn kierownika był i się pytał.
A i kiedy koparkę mnie na działkę dostarczy bo trzeba korzenie drzew powyrywać.
P.S
Rozjeżdża się to w czasie. Bez stojaka i "maszyny" pana Waldka to ciężka robota. Nie ma jak chwycić aby otwory pogwintować. Kąt prosty ma być a to nawet imadło się buntuje.
Pan Waldek ma stojak wiertarski przemysłowy z lekko modyfikacją, ale chłop nie ma czasu. W tym tygodni powinien zacząć gwintować,
Dzwoniłem do sprzedawcy, jak z ilość siłowników vel teleskopów. Sezon urlopowy w pełni, na zamówienia czekają po 3 tygodnie.