Jestem, jestem.
No więc byłem dzisiaj w ASO uprzednio wyrabiając sobie grunt pod tę wizytę (czyli dzień wcześniej mail zaczepny do nich ze wskazaniem stosownego biuletynu oraz wrzuconej przez Ciebie fotki o wahaczach). Okazało się, że chłopaki czytują nasze forum i nie byli wcale zaskoczeni tym, że nie tylko oni, ale też my wiemy o skrzypiącym problemie.
Jednak w moim przypadku z całą stanowczością upierają się, że moja Astra nie może mieć tego problemu z tego powodu iż nie łapie się w podany przez GM zakres numerów VIN, w których tenże problem może się ujawnić. Co w sumie się zgadza, bo sam sprawdziłem i rzeczywiście się nie łapie. No więc wg.wszelkich znaków na niebie i ziemi moja Astra ma już poprawione wahacze i nie ma prawa skrzypieć.
Zabrałem jednak doradcę serwisowego do mojego wehikułu (a w sumie sam zaproponował bym go przewiózł więc plus dla niego) i zademonstrowałem, że jednak coś tam skrzypi w zawieszeniu w końcowym etapie hamowania. Nie musiałem się specjalnie natrudzić by usłyszał więc zabrali Aśkę na warsztat na oględziny. W sumie i tak by tam trafiła, bo zapomniałem dodać, że głównym powodem mojej wizyty w ASO była wymiana oleju na nowy Dexos1Gen2 5W30, co też z powodzeniem poczyniono za magiczne 199 zł.
Nie będę już przynudzał więc napiszę tylko, że na dzień dzisiejszy skrzypienia nie mam. Jakim cudem? A no takim, że mechanik napsiukał jakimś WD40 (czy innym specyfikiem) w podejrzane punkty zawieszenia i ucichło. Oficjalnie zaś serwis twierdzi, że moja Astra nie ma prawa skrzypieć (to nie ten VIN), a to co słyszałem mogło pochodzić z klocków hamulcowych.
No cóż, nie skrzypi więc na razie odpuszczam. Mam dużo czasu - w końcu nie bez powodu przedłużyłem gwarancję do 5 lat.